Jazz Forum ****
Spiritus movens grupy The Beat Freaks jest gitarzysta Michał Starkiewicz. Pozostali muzycy kwartetu to dzielący czas pomiędzy Danię i Polskę saksofonista Tomasz Licak i perkusista Radek Wośko oraz basista Paweł Grzesiuk. Trzeba oddać tym muzykom, że zabierają głos tylko wtedy, kiedy mają coś ważnego do powiedzenia. W 2016 ukazał się ich debiutancki album „Leon” będący „próbą muzycznego zilustrowania życia i twórczości Leona Kokakiewicza, fikcyjnej postaci, barda z czasów gwałtownego rozwoju przemysłu”. A dopiero w ubiegłym roku dostaliśmy drugą płytę tego zespołu „Stay Calm”.
Technika, przemysł i industrializacja, wpływ tych dziedzin cywilizacji na człowieka są ważnymi tematami dla The Beat Freaks. Najnowszy ich album inspirowany jest nurtem steampunkowym – czyli wersji historii alternatywnej nawiązującej do powieści Verne’a, Wellsa, Kingsleya, Amisa czy komiksów Alana Moore’a. Mówiąc skrótowo – to kreacja świata, w którym rozwój cywilizacyjny oparty jest nie na elektronice, tak jak w otaczającej nas rzeczywistości – ale na mechanice. Jak to przekłada się na muzykę? Odpowiedź nie jest prosta i zapewne nie jestem najlepszym adresatem tego pytania, mogę jedynie przypuszczać, że kluczową rolę pełni tu rytm – tak charakterystyczny dla wszelkich urządzeń mechanicznych. Bo rytm oczywiście pełni bardzo ważną rolę w muzyce The Beat Freaks.
Jednak moim zdanim nie tylko pomysłowa i wcale nie mechaniczna realizacja strony rytmicznej nagrań stanowi o uroku muzyki tego zespołu. Najbardziej zwraca uwagę melodyjność, a czasami wręcz przebojowość kompozycji grupy. Ilustrowany dźwiękami radiowej rozmowy First Steps on a Lonely Planet ma piękny temat saksofonu, który w części środkowej przechodzi w sekwencję kolektywnej improwizacji. Breakwater jest ulotną i pełną wdzięku balladą ze śpiewną partią saksofonu płynącą na tle bardzo pomysłowego akompaniamenty gitary i sekcji rytmicznej. W Neutral Bullshit słyszę lekkie echa M-Base, a gra Licaka przypomina mi nieco Gary’ego Thomasa, ciekawe zastosowano tu efkt delaya i pogłos nałożony na saksofon. Difference Engine ma chwytliwy temat, który natychmiast zostaje w głowie i ma się ochotę go nucić. Kończący Baloon to z kolei porcja kolektywnej improwizacji – ale w żadnym momencie nie przeradza się ona w chaos.
Na „Stay Calm” dzieje się bardzo dużo i doprawy pozazdrościć można tym muzykom kreatywności i talentu melodycznego. Można by o poszczególnych utworach i ich elementach rozprawiać bardzo długo, ale najlepiej po prostu sięgnąć po ten krążek, zgodnie z sugestią tytułu zrelaksować się i oddać tej muzyce.
Marek Romański
Jazz Forum (3, 2020)